Ślub w stylu boho
W przypadku ślubu W&M kwestia stylu to właściwie rzecz drugorzędna; to, co bowiem najbardziej charakteryzowało ich wydarzenie, to luz i naturalność. I właśnie to nieskrępowanie najbardziej kojarzy mi się z atmosferą artystycznej bohemy. Wspaniałe w tej całej ślubnej różnorodności jest to, że choć postrzegamy niektóre elementy tego dnia za tradycyjne i takie, które muszą przebiegać w określony wyznaczony historią ślubów sposób, na końcu to my podejmujemy decyzje i nadajemy ton temu, co towarzyszy naszemu „Tak”.
Zacznijmy.
Przygotowania
Już na samym wstępie ujęło mnie to wnętrze. No może dopiero kilka sekund po tym, jak ujęły mnie koty. Już tak mam. Kiedyś na Facebooku wspominałam, że jednym ze scenariuszy koszmarów okazjonalnie mącących mój sen jest to, że zgrywam na komputer zdjęcia z reportażu ślubnego i okazuje się, że są na nich tylko czworonożne pociechy pary młodej. Spanikowana przeglądam, szukam, może chociaż kilka ujęć z przysięgi i nie widzę ani jednego. Bądźcie jednak spokojni, na szczęście nic takiego nie miało jeszcze miejsca. Tego dnia również udało mi się zachować trzeźwość umysłu i nawet urocze trzy futra nie przeszkodziły mi w uwiecznianiu przygotowań W&M.
Gdzieś pomiędzy jedną piosenką, a drugą, układaniem włosów a malowaniem, świadkowa powiedziała, że super, że na miejscu obecni są sami znajomi, nie ma ludzi z tzw. obsługi. Nie licząc mnie, istotnie tak było. Swoją drogą ucieszyłam się, że udało mi się wtopić w otoczenie. Koleżanki, przyjaciółki, siostry – wzajemnie pomagały sobie w procesie szykowania się na ślubu, co okrywało wszystko osobistym i przyjacielskim charakterem. Panowie wcale im nie ustępowali. Również polegali na sobie na kolejnych etapach przygotowań. W którymś momencie zresztą zrobiło się nas wszystkich w mieszkaniu całkiem sporo.
Mam słabość do tatuaży. A ten jest po prostu uroczy. W&M prowadzą zresztą dom zastępczy dla kociaków. Ten obrazek pasuje zatem idealnie.
To są naturalne rzęsy W. Tak, tak, same z siebie takie długie.
Gdy zapytałam W., czy nie rozważali zorganizowania ślubu w miejscu, w którym odbywałoby się przyjęcie, powiedziała, że owszem rozważali taką możliwość, ale wtedy nie mogliby wynająć jakiegoś fajnego autka.
A oto ona: Panna Młoda, z polnym bukietem, wiankiem na głowie i …w spodniach. Jeśli sukienki to nie jest Wasz ulubiony element garderoby, warto rozważyć pójście do ślubu w spodniach. Taki strój ma swoje ogromne zalety, m.in. jest wygodny i nie krępuje ruchów.
Przyjęcie – Szwedzka na warszawskiej Pradze
W&M zdecydowali się zorganizować swoje przyjęcie weselne w Szwedzkiej na warszawskiej Pradze. Niegdyś wojskowa sala gimnastyczna, a teraz fantastyczne loftowe miejsce na wesele. Drewniane stropy, ceglane ściany i genialne okna. Pierwszy raz tam się znalazłam i byłam mile zaskoczona, że takie miejsce znajduje się w obrębie miasta.
Pokaz zdjęć z przeszłości to bardzo fajny pomysł. Powód zarówno do śmiechu jak i do wzruszeń.
Przepiękne zdjęcia! Widzę, że sala była bardzo ładnie oświetlona i to dało to niesamowity efekt!
Dziękuję bardzo! 🙂 To prawda – sala godna polecenia. 🙂