Kocham śluby międzynarodowe! Chyba nie ma lepszej okazji do tego, żeby doświadczyć zetknięcia się ze sobą różnych kultur, zwyczajów i temperamentów, wszystko to bowiem odbywa się na gruncie celebrowania miłości i szczęścia. Dzisiaj zabieram Was na ślub polsko-libański, który odbył się w Pałacu Czosnowskich. Ach!
Zimowa sesja narzeczeńska
D&J nie mieszkają na co dzień w Polsce. Byli tu jednak przy okazji Świąt Bożego Narodzenia i bardzo spontanicznie zdecydowali się na sesję narzeczeńską. Tak trafiliśmy na siebie. Ten bardzo miły zbieg okoliczności zafundował nam też piękną pogodę na sesji. Zresztą zerknijcie:
Wyświetl ten post na Instagramie
Post udostępniony przez Fotograf ślubny i rodzinny | Justyna (@zaparowana)
Ta sesja doprowadziła też do tego, że mogłam im towarzyszyć w dniu ich ślubu, a to przywodzi nas do pewnego słonecznego majowego dnia.
Przygotowania
Przygotowania w miejscu ceremonii to zawsze bardzo duże udogodnienie. Nie musicie kalkulować, o której trzeba wyjechać na ceremonię, żeby zdążyć. Nie musicie stresować się ewentualnymi korkami. Dodatkowo mamy więcej oddechu przy przygotowaniach. Tyle dobrych stron! Jeśli jest taka możliwość, zawsze zachęcam swoje pary do skorzystania z niej. W Pałacu Czosnowskich jest na szczęście nie tylko jeden, ale i dwa piękne pokoje, które można wykorzystać w tym celu.
I moglibyście pomyśleć, że ten etap to ot po prostu przygotowania. Garnitur, sukienka i siup na ślub. Tymczasem tego dnia już od samego początku towarzyszyło nam mnóstwo wzruszeń. Bezcennych. Zachowanych już na zawsze.
Oczywiście nie sposób nie wspomnieć jednak o tym białym garniturze. A w zasadzie białych garniturach – Pana Młodego i jego brata. Fantastycznie i stylowo, prawda? Bardzo mi się to podobało.
Ślub humanistyczny na świeżym powietrzu
Ceremonia D&J była wyjątkowa pod wieloma względami. Osobiste przysięgi, wymiana obrączek, a wokół nich znalazło się też czytanie pisma świętego, śpiewanie polskich i libańskich pieśni, a także błogosławieństwo od rodziców. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, że cała ceremonia była wspólnym wydarzeniem. Prowadził ją tata Panny Młodej, Pan Młody grał na gitarze i śpiewał, a jego rodzina dopełniała muzykę grając na skrzypcach, śpiewając. Wszystko było o nich, dla nich, w dodatku w przepięknym otoczeniu w przystrojonej altanie.
Wesele
Wejście D&J na salę było iście czadowe! Bęben, noszenie na rękach, wspólne tańce, okrzyki. O rany! Oczy nam się świeciły z zachwytu, a migawka była rozgrzana do czerwoności. W czasie posiłku ładowaliśmy baterie, bo to nie był koniec wrażeń, jakie zapewnili swoim gościom D&J. Pokaz iluzjonistyczny rozgrzał wszystkich przed gwoździem parkietowego programu czyli tańcem naszej pary, który miał też reprezentować historię ich poznania. D&J zakochiwali się w sobie, jeszcze zanim się zobaczyli, stąd maski na samym początku.
To był dzień pełen wrażeń. Kameralne wydarzenie dla najbliższych, które obfitowało w emocje.
Realizowałam ten reportaż w duecie z drugim fotografem Kamilem Korczyńskim.