Jesienna sesja
Czy wspominałam już, że kocham jesienne światło i kolory? Tak? Niejednokrotnie? Być może. Ale prawdę mówiąc jesienna piękna pogoda zasługuje na cały kosz zachwytów. Potrafi ubrać Was w taką piękną aurę, że naprawdę opłaca się trochę zacisnąć zęby i wytrzymać nieco niższe już temperatury. Mówiąc „zacisnąć zęby” mam na myśli metaforyczną czynność oczywiście, bo na sesji pożądane jest jednak rozluźnienie. A już tak dodatkowo w obronie jesieni nawiasem powiem, że takie nieco chłodniejsze dni sprzyjają przytulaniu, więc jest to idealna okoliczność sprzyjająca na sesji.
Nie można oczywiście też nie wspomnieć o tym, że pogoda to kapryśna dama niezależnie od pory roku w zasadzie. I nawet tego dnia, gdy byliśmy umówieni z M&A, dała pokaz swoich nieoczekiwanych możliwości. Choć prognozy wskazywały na słoneczny piękny dzień, będąc w drodze na sesję zaskoczył nas ulewny deszcz, taki nie znoszący kompromisów i ewidentnie wysyłający do domu wszelkich zainteresowanych ślubnym plenerem i zaganiający ich pod koc. I na chwilę straciliśmy nadzieję, na to, że ten piękny słoneczny dzień nam się jednak ziści. Ale zaraz po naszym przyjeździe na miejsce wyszło piękne słońce i nie opuszczało nas aż do zachodu. Uff!
Sesja na wrzosowisku i w lesie
To jedna z moich ukochanych sesji ślubnych z zeszłego roku. Październikowe nastroje, piękne wrzosowisko pod Warszawą, las, rzeka i czułość… M&A zaopatrzyli się dodatkowo w ogromny zapas świec dymnych i oczywiście nie zawahaliśmy się ich użyć. Jeśli chcielibyście poczytać o świecach dymnych nieco więcej, zapraszam Was do tego wpisu z sesją narzeczeńską nad jeziorem S&A. A teraz chodźmy razem na ten jesienny spacer. A przy okazji możecie też zerknąć na ich sesję narzeczeńską na polu maków (klik).