Dlaczego sesja narzeczeńska?
Czy sesja narzeczeńska ma sens? Warto? Wspominałam już kiedyś o niezaprzeczalnej zalecie takiej sesji, jaką jest możliwość wzajemnego poznania się i oswojenia z sytuacją bycia fotografowanym, dzięki czemu w dniu ślubu a także na sesji ślubnej możecie czuć się w obecności fotografa już całkiem rozluźnieni. A przy okazji sesji narzeczeńskiej z hennowymi malunkami dodałam też, że sesja narzeczeńska to także ogromna swoboda – motoryczna i stylistyczna. Pokazując Wam sesję M&A chciałabym dodać kolejną myśl: sesja narzeczeńska pomaga nam też spełnić małe fotograficzne marzenia.
Sesja narzeczeńska w otoczeniu maków
M. marzyła o sesji w makach. Nie było łatwo namierzyć pole maków w okolicach Warszawy, przynajmniej takie, które nie miałoby w tle autostrady, budowanego obecnie osiedla lub nie było otoczone domami. 😉 Ale udało się! Pomyślicie być może: „Przecież takie marzenie można spełnić przy okazji sesji ślubnej.” Niezaprzeczalnie tak. Jednak czy takie pole maków nie byłoby odrobinę „za małe”, żeby skoncentrować wokół niego sesję ślubną? To trochę tak jak z urządzaniem wnętrz: meble najlepiej dobierać w odpowiedniej skali do pomieszczenia, w którym miałyby się one znajdować. Mała sofka w dużej przestrzeni mogłaby rodzić wrażenie, że czegoś brakuje. Z kolei duża sofa w małej przestrzeni mogłaby być nieco przytłaczająca. Oczywiście wrażenia, urządzanie wnętrz albo – wróćmy do fotografii – dobieranie lokalizacji do sesji to nie nauka ścisła wyznaczająca bardzo konkretne tory. Koniec końców wszystko opiera się na naszych odczuciach i to one nas prowadzą. W tym przypadku połączenie maków i sesji narzeczeńskiej sprawdziło się idealnie. A do tego pogoda była dla nas niezwykle łaskawa. Zerknijcie:
Całość robi duże wrażenie:) Stylistycznie i kompozycyjnie fajnie się na to patrzy, dobra robota Ju!
Dziękuję bardzo, Konrad! 🙂