Czasami pytacie mnie, co jest mi bliższe – fotografia noworodkowa albo jeszcze szerzej ujmując rodzinna czy może fotografia ślubna. Ja tymczasem nie potrafię wybrać. To dwa tak różne światy, pozwalające mi zanurzyć się w zupełnie innych emocjach. Śluby to dynamiczny wir wydarzeń, pędząca karuzela i kalejdoskop niepowtarzalnych momentów. Czuję to chociażby w mięśniach po całym dniu. Natomiast kiedy przekraczam próg Waszych domów po to, by uwiecznić nowego człowieka na świecie, to, co wypełnia przestrzeń między cząstkami powietrza, to spokój. Oczywiście tak jak w dniu ślubu trafiają się momenty oddechu i wyciszenia, tak też w czasie sesji rodzinnej bywa głośno i chaotycznie. Dzieci wszak miewają różne temperamenty i nastroje. Jednak dominanty tych dwóch dziedzin fotografii uderzają w dwa różne tony – dynamika i wytchnienie.
I tym razem zamiast ślubu czy też sesji poślubnej chciałabym Wam pokazać noworodkowo-rodzinną sesję z małą L. i jej bratem J. w przepięknie urządzonym przez ich rodziców mieszkaniu. Wykorzystaliśmy fakt, że J. był w żłobku i pierwszą część sesji poświęciliśmy okruszkowi i jej rodzicom. Natomiast gdy tata przyprowadził jej starszego brata do domu, mogliśmy trochę poszaleć i oddać się zabawie, jak to często bywa przy sesjach lifestyle’owych z nieco już starszymi dziećmi. Pozwólcie się otulić rodzinnym ciepłem tej fantastycznej czwórki.
Przecudowna sesja! Aż sam zacząłem się zastanawiać nad uchwyceniem całej naszej trójki bo póki co niema mnie na żadnym zdjęciu 🙂
Dziękuję bardzo! 🙂
To koniecznie w takim razie! Może zawitacie do Warszawy któregoś dnia w tym celu. 😉