Kameralny ślub w Krakowie
Przy okazji ślubu A&M wspominałam o kameralnym charakterze tego wydarzenia. To jednak ślub K&T okazał się być tym najmniejszym. Brało w nim udział 11 osób łącznie z Parą Młodą. Ja byłam dwunastym uczestnikiem tej celebracji, która dodatkowo odbyła się daleko od domu, bo aż w Krakowie. Biorąc pod uwagę liczbę gości oraz fakt, że K&T na co dzień tak jak ja mieszkają w Warszawie, można powiedzieć, że był to po trosze taki polski elopement. 😉 Jeśli zastanawiacie się, co to takiego, już spieszę z tłumaczeniem: otóż tym słowem określa się ucieczkę bądź po prostu wyjazd zakochanych w celu pobrania się.
Przygotowania
Sierpniowy poranek. Chłodno. Pochmurno. Krakowski Uber podwiózł mnie najbliżej Starego Miasta, jak się dało. Albo jestem za mała, żeby czujka hotelowych drzwi mnie wykryła i otworzyła swoje podwoje, albo źle odczytuję wskazówki, jak wejść. Jednak się udało. Pukam do drzwi. Rozpoczynamy.
Sukienkę K. zdobiły piękne delikatne koronki. Wyróżniało ją dodatkowo to, że koronki były zwieńczone lekką warstwą tiulu. Prezentowała się wspaniale.
Do Krakowa przybywałam dzień wcześniej. Po drodze tuż przed granicami miasta rozpętała się obfita burza. Widoczność zmalała niemal do zera. Miałam jednak nadzieję, że wypada się za cały weekend. Niestety sporadyczne porcje deszczu przepisały się w grafiku na sobotę.
Dopiero w czasie przygotowań miałam okazję zaobserwować, jak długie włosy ma K.
W czasie, gdy powieki K. nabierały kolorów, T. miał czas oddać się innym przyjemnościom. 😉 Nieustanne czytanie i wymienianie się pozycjami wydawniczymi to w tej rodzinie pielęgnowana tradycja.
Obserwuję różne makijaże i bardzo podoba mi się tegoroczny trend do wymalowywania tzw. glow. K. bardzo ten błysk służy.
Ta chusta ma szczególne znaczenie. Towarzyszyła mamie K., gdy ona sama brała ślub.
Przyszła też pora na przygotowania T.
Pogoda była dla nas łaskawa na czas przejścia z hotelu do kościółka.
Ceremonia
Kameralny ślub i najmniejszy kościół na Starym Mieście, kościół św. Wojciecha. Ze względu na dość duże zainteresowanie turystów, na czas ceremonii drzwi były zamknięte na klucz. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy w czasie ceremonii kościelnej nie było tak intymnie i blisko. Byliśmy sami, po środku najbardziej zatłoczonego rynku w Polsce, niemniej odseparowani i zanurzeni w tym, co się działo przed naszymi oczami.
Przyjęcie
Przyjęcie po ceremonii odbył się w restauracji Szara Gęś. Przepiękny wystrój. Zresztą zobaczcie sami. Całość miała charakter obiadu rodzinnego, ale rodzinie udało się nakłonić K&T do krótkiego tańca. Część gości nawet do nich dołączyła.
Ach, to jedzenie… Jeśli smak jest nadrzędnym zmysłem, który Was prowadzi do wyboru miejsca na przyjęcie weselne, koniecznie rozważcie Szarą Gęś. Wszyscy byliśmy zachwyceni wrażeniami kulinarnymi.
Najedzeni, postanowiliśmy wybrać się na krótki spacer po Starym Mieście, tym samym udało nam się zrobić mini sesję plenerową. Ciepłe słońce łagodziło chłodne wspomnienie poranka. Czuć było nadchodzące ocieplenie.
Jeszcze raz powtórzę: jedzenie w tym miejscu… Przepyszne!