Przepis na to brownie, a właściwie na jego pierwotną wersję, wisi na lodówce na działce mojej mamy od dobrych paru lat. To pierwsze ciasto, które nauczyłam się piec, co świadczy o tym, że nie ma w życiu niczego prostszego niż upieczenie brownie. To także pierwsze ciasto, które upiekłam mojemu S. Przetrwało wtedy podróż zimnym samolotem i cieszyło nasze żołądki w Bibliotece Narodowej w Londynie. Ale bez obaw – nie jedliśmy go nad książkami. 🙂 Usiedliśmy gdzieś z boku i głodni chwyciliśmy za czekoladowe trójkąty. Do dzisiaj z ogromnym sentymentem wspominam ten moment. Smak czekolady, biblioteka, jeszcze stary aparat, króciutkie włosy i mój S… A Mr S jest właśnie w drodze. Cały spakowany przemierza kilometry, by zamieszkać na tym samym lądzie, co autorka tego ciasta. I choć podróże to rzecz wspaniała, w końcu będziemy podróżować ze sobą, nie do siebie albo od siebie. Nie sposób opisać tej ekscytacji.
Ale wróćmy do czekoladowca. Z czasem musiałam zmodyfikować składniki, ale w dalszym ciągu jest to ciasto z kategorii comfort food. Jeśli macie ochotę sobie osłodzić letnie wieczory, oto orientacyjny przepis. Ale od razu uprzedzam – nie jest to lekkie, dietetyczne ciasto. 😉 Kiedyś zrobiłam alternatywną lekką wersję, ale robiłam na oko i nie pamiętam wszystkich składników. Jeśli je odtworzę, podzielę się nim z Wami. Tymczasem brownie:
- kostka masła
- dwie gorzkie czekolady (ponad 70% masy kakaowej)
- 4 łyżki kakao
- 4 jajka
- szklanka mąki (ja wykorzystałam bezglutenową mąkę angielskiej firmy Doves Farm, ale każda inna bezglutenowa też powinna dać radę – to ciasto z natury i tak nie za bardzo rośnie;) )
- opcjonalnie: pół szklanki ksylitolu (ale ciasto i tak będzie słodkie bez niego)
- opcjonalnie do posypania: kakao, karob albo cynamon
W garnuszku rozpuszczamy masło, cały czas trzymając na lekkim gazie dorzucamy do niego połamaną na kawałki czekoladę. Mieszamy, aż się rozpuści. Kiedy tak się stanie, dodajemy kakao i jeszcze chwilę mieszamy. Zdejmujemy z gazu. Przelewamy do miski. Dodajemy jajka i mieszamy mikserem. Cały czas mieszając dodajemy ksylitol i zaraz potem stopniowo mąkę. Wylewamy masę do formy.
Jak chodzi o samo pieczenie, oryginalne wytyczne zakładały pieczenie w prodiżu. A zatem jeśli dysponujecie takowym, wstawcie ciasto na 15-20 minut. W przypadku piekarnika powinno wystarczyć 180’C i również ok 15 min. Nadzorujcie jednak ten proces, bo ciasto jest najlepsze, gdy jest jeszcze wciąż lekko lejące…, a każdy piekarnik piecze nieco inaczej.
Przepis trzeba wypróbować.A zdjęcia przepiękne! 🙂
Bardzo polecam – prościzna i ile radości! 🙂 Dziękuję bardzo:)
Cudowne ujęcia – również te z małym amatorem słodkości na końcu:)
Dziękuję bardzo! Amator słodkości nie przepuści okazji 😉